JAK ZAOSZCZĘDZIĆ NA NIEMOWLAKU PARENAŚCIE STÓWEK ROCZNIE
Dzisiaj podejmę temat, który być może części z Was się nie spodoba i być może zostanę za niego skrytykowana. Wszakże kochamy swoje maluchy bezgranicznie i chcemy zapewnić im to co najlepsze. Istnieje nawet powiedzenie, "że na dzieciach się nie oszczędza" i ja w 100% się z tym zgadzam. Trzeba jednak odróżnić bezsensowne wydawanie pieniędzy na rzeczy zbędne od sknerstwa. Dzisiejszym wpisem chcę Wam udowodnić, że istnieją możliwości zaoszczędzenia całkiem dużych sum, które możemy przeznaczyć na rzeczy, na które być może normalnie nie moglibyśmy sobie pozwolić. Za zaoszczędzone "na dziecku" pieniążki możemy na przykład wybrać się na rodzinne wakacje, kupić maluchowi wymarzoną zabawkę lub urządzić piękny i modny pokoik. Możliwości jest wiele, a ja zawsze kiedy uda mi się coś zaoszczędzić od razu zastanawiam się, na co przeznaczyć tą nadwyżkę gotówki. Dzięki temu moje dziecko ma więcej za mniej.
ZABAWKI
Mój synek ma pełne kosze zabawek, na które ja nie wydałam nawet grosza. Myślę, że nasze zbiory spokojnie warte są ponad 2 tysiące złotych i szczerze to naprawdę mamy wszystko, co niemowlakowi potrzebne jest do szczęścia. Jak więc udało mi się zdobyć taką ilość grzechotek, miśków i gryzaków? Sprawa jest bardzo prosta. Po pierwsze, tuż po narodzinach dziecka rodzina oraz znajomi przychodzą je zobaczyć i tak naprawdę każdy przynosi jakiś drobiazg. Wiele z tych osób pyta co chcielibyśmy dostać i tu warto sprecyzować swoje potrzeby. Moim zdaniem nie ma w tym nic niewłaściwego, bo tak czy inaczej dzidziuś coś otrzyma, więc lepiej aby było to coś potrzebnego. Po drugie na pewno macie rodzinę lub bliskich znajomych, którzy mają dzieci i masę niepotrzebnych zabawek w idealnym stanie. O ile nie zaproponują Wam tego sami, to możecie ich zapytać czy nie chcieliby pozbyć się części rzeczy, które Wy z chęcią przygarniecie. Mój synek odziedziczył po swoich starszych kuzynach całe pudło wspaniałości. Tyle tego jest, że część rzeczy nadal leży zapakowana i czeka, aż maluch podrośnie. Trzecim sposobem na zdobycie zabawek są programy lojalnościowe. Większość sklepów typu Biedronka, Stokrotka czy Lidl prowadzi akcje zbierania znaczków, które możemy wymienić na pluszaki. Ja i tak codziennie robię tam zakupy, a przy okazji otrzymuję zabawki dla synka. Warto pamiętać, aby zarówno nowe jak i używane zabawki odpowiednio "zdezynfekować". Wszelkie pluszaki i rzeczy z materiału wkładamy do foliowej torebki i wrzucamy na 48 godzin do zamrażalnika. Akcesoria z plastiku należy dokładnie umyć wodą z octem.
UBRANKA
Kolejną rzeczą, na którą zazwyczaj rodzice wydają krocie jest dziecięca odzież. Mój synek ma prawie 8 miesięcy i jak na razie jedynymi rzeczami, które kupiłam są skarpetki, para półśpiochów oraz kombinezon zimowy. Tak samo jak w przypadku zabawek, część ubranek dostaliśmy od odwiedzających nas osób, a część od kuzynów i koleżanki po ich dzieciach. Absolutnie nie mam oporów, aby ubierać mojego malucha w używane ciuszki, tym bardziej że pochodzą one ze znanego źródła, są w idealnym stanie i są wyprodukowane przez świetne jakościowo marki. Dzieci momentalnie wyrastają z ubranek, dlatego warto się zastanowić czy inwestycja w nowe ciuszki nam się opłaca. Mój synek rośnie naprawdę szybko, a jeden rozmiar ubranek wystarcza mu na około 6 tygodni. Obecnie zakładam mu już piąty rozmiar ciuszków, zaczynaliśmy od numeru 56, teraz nosi rozmiar 80. Bardzo podoba mi się idea przekazywania ubranek pomiędzy mamami i ciuszki, z których Kacperek wyrósł rozdzieliłam pomiędzy dwie koleżanki, które są w ciąży.
DZIECIĘCE AKCESORIA
Część rzeczy jak na przykład bujaczek czy karuzelę nad łóżeczko otrzymałam po synku koleżanki. W ten sposób oszczędziłam około 400 zł. Inne rzeczy typu kołyska czy fotelik do karmienia udało mi się kupić po bardzo okazyjnej cenie na OLX. Akcesoria były używane, ale są w naprawdę idealnym stanie. Kołyska była praktycznie nowa. Dziewczyna, od której ją nabyłam powiedziała, że wsadziła do niej dziecko 2 razy, ale ponieważ strasznie płakało stwierdziła, że maluch będzie spał z nią, a kołyskę trzeba sprzedać. Tym o to sposobem łóżeczko warte 450 zł kupiłam za 150 zł. Jeżeli chodzi o krzesełko do karmienia to wolałam kupić używany, solidny produkt dobrej firmy, niż nowy badziew w tej samej cenie, jakich niestety pełno na Allegro. Za używane krzesełko Fisher Price zapłaciłam 170 zł, nowe kosztuje ok 600 zł.
BATERIE
Dziecięce zabawki zużywają ogromne ilości baterii. Na początku wydawaliśmy na nie kilkadziesiąt złotych miesięcznie. W końcu za namową koleżanki kupiłam akumulatorki ładowane na prąd, które dają naprawdę duże oszczędności.
LEDY
W pokoju mojego synka jest kilka źródeł światła. Przez pierwsze miesiące lampka nocna świeciła się cały czas, teraz zapalam cotton ballsy i gwiazdkę tylko na czas zasypiania. Mimo to, aby zaoszczędzić na zużyciu prądu warto zadbać, aby wszystkie żarówki były ledowe.
ZMYWALNE FARBY
Dzieci mają ogromną tendencję do brudzenia ścian. Chyba nikomu nie uśmiecha się ich malowanie co kilka miesięcy, dlatego warto to zrobić raz a dobrze. Obecnie można kupić świetne farby odporne na szorowanie, którym niestraszne są dziecięce łapki, soczki czy kredki. Chociaż takie farby są droższe, to w ostatecznym rozrachunku wyjdą nas taniej. Osobiście przetestowałam i polecam produkty Beckers oraz Magnat.
DIY
Większość dekoracji do pokoju synka zrobiłam sama, dzięki czemu zaoszczędziłam dosyć spore sumy. Skrzynia na zabawki kosztowała mnie ok 24 zł, pompony z tiulu ok 30 zł, łapacz snów ok 20 zł, a cotton balls 26 zł. Podsumowując, gdybym chciała kupić te rzeczy w sklepie, musiałabym za nie zapłacić jakieś 4 razy więcej.
JEDZENIE
Oczywiście najtańszą bo całkowicie darmową opcją jest karmienie niemowlaka piersią. Niestety nie zawsze mamy na to wpływ. Ja po 3 miesiącu zaczełam karmić malucha mlekiem modyfikowanym, na które wydawałam około 400 zł miesięcznie. W 5 miesiącu powoli zaczęłam rozszerzać dietę o pojedyncze warzywa i owoce. Obecnie Kacperek oprócz mleka je kaszki i obiadki, które staram się przyrządzać sama. Gotowe słoiczki są wygodne, ale nie dość że są dosyć drogie, to jeszcze wiele z nich ma nie najlepsze składy. Podobnie jest z kaszkami - wysoka cena, obecność cukru lub syropu glukozowo-fruktozowego, brak prawdziwych owoców. Za parę groszy możemy kupić mięsko, owoce, warzywa oraz płatki ryżowe czy jaglane i przyrządzić naprawdę pyszne, tanie, a przede wszystkim zdrowe posiłki dla malucha.
KOSMETYKI I PIELĘGNACJA
Jestem zwolenniczką naturalnej pielęgnacji, która jest o wiele zdrowsza i tańsza. Zamiast masy przeróżnych kosmetyków dla dzieci, które są pełne chemii, wolę sięgnąć po produkty sprawdzone przez nasze mamy i babcie. Więcej na ten temat przeczytacie we wpisie Naturalne produkty do pielęgnacji noworodka.
PIELUCHY WIELORAZOWE
Bardzo spodobała mi się popularna na zachodzie idea pieluch wielorazowych. Opcja ta nie dość, że jest o wiele tańsza to w dodatku ekologiczna. Ktoś wyliczył, że przez 2 lata pieluchowania na jednorazówki wydajemy pomiędzy 3 a 5 tysięcy złotych, w zależności od marki pieluch. Ja na wielorazówki wydałam około 500 zł i mam nadzieję, że wystarczą nam one aż do czasu przejścia na nocnik. Dziecko w ciągu 24 miesięcy zużywa ponad 5 tysięcy pampersiaków, co produkuje ogromne, ciężkie do rozłożenia góry śmieci. Ja w 100% eko nie jestem, bo pampersy zakładam synkowi na noc, ale w ciągu dnia nosi tylko wielorazówki. Tym sposobem zamiast 200 czy 300 pampersów miesięcznie, zużywamy ich tylko około 30. Biorąc pod uwagę koszt prania to i tak na wielorazówkach oszczędzę dosyć sporą sumę.
PRANIE
Idąc już tropem wielorazówek i ich prania, to aby ta czynność dawała pewne oszczędności, warto zadbać o to by bęben pralki był pełen, a wybrany program ekologiczny. W ten sposób oszczędzimy zarówno na wodzie, prądzie jak i na detergentach do prania. Dodatkowo zamiast płynu do płukania, który niekoniecznie polecany jest dla niemowląt, używam octu. Ocet pomaga wypłukać resztki proszku i ma działanie zmiękczające, a przy tym kosztuje grosze. Nie bawię się także w rozdzielanie prania na kolory, wrzucam wszystko razem dodając do bębna chusteczkę Color Catcher, która zapobiega farbowaniu tkanin (test chusteczek na ubrankach dziecięcych możecie zobaczyć TUTAJ). Średnio robię jedno pranie co drugi lub co trzeci dzień. Biorąc pod uwagę to, że mój synek dużo ulewa i że używamy wielorazówek, uważam to za całkiem niezły wynik.
KĄPIEL
Na koniec rzecz, która być może niektórym wyda się trochę kontrowersyjna :) mianowicie kąpię swojego synka co drugi dzień. Nie wynika to z chęci oszczędzenia, chociaż zapewne jakieś oszczędności to daje. Tak nam jednak zalecono na szkole rodzenia i w szpitalu tłumacząc, że częste kąpiele uszkadzają barierę ochronną skóry i mogą powodować spadek odporności. Jednego dnia kąpię malucha w wanience, drugiego przemywam tylko buzię, szyjkę, rączki i pupę. Tym sposobem oszczędzam wodę i produkt do kąpieli. Oczywiście w lecie, kiedy dziecko będzie się bardziej pociło, mam zamiar kąpać go codziennie.
Mam nadzieję, że moje rady się Wam przydadzą i pozwolą zaoszczędzić konkretne sumy, które spożytkujecie na inne cele związane z Waszym dzieciaczkiem.
Aby być na bieżąco polub blog na Facebooku. Jestem też na Instagramie.
Zobacz także:
- Darmowe próbki dla niemowląt
- Ile tak naprawdę kosztuje ciąża
- Fakty i mity na temat ciąży